wtorek, 27 listopada 2012

Strach ma wielkie oczy

Dziś w polskich mediach wrze, a wszystko to za sprawą GMO. Jak można przeczytać w niejednym emocjonalnie nacechowanym artykule dziennikarskim, w Polsce wybuchła prawdziwa histeria. Ludzie boją się, że nastąpi katastrofa ekologiczna, czy że będą po zjedzeniu transgenicznych produktów mutować. Scenariusze są niczym z Hollywoodzkich horrorów.

No cóż, ludzie boją się tego, czego nie znają.

GMO (Genetically Modified Organism) lub GE (Genetically Engineered) to taki organizm, który powstał na skutek laboratoryjnie dokonanej zmiany materiału genetycznego (przy wykorzystaniu na przykład techniki rekombinacji DNA), która wbrew temu, co pisze rozporządzenie mogłaby zaistnieć w naturze, prędzej, czy później (wówczas nie byłoby problemu).

Sam temat GMO już kiedyś poruszyłam, pisząc przy okazji transgenicznego łososia. Przyznam, że pisząc to byłam podirytowana. Podirytowana nie faktem wprowadzania samego GMO na rynek żywności, ale instytucjami rządowymi, które uzurpują sobie prawo do dyktowania nam, co jest dla nas bezpieczne, a co nie.

Jakie jest moje zdanie na temat samego GMO? Uważam, że nie można patrzeć na ten problem ogólnikowo. GMO należy rozważać pod kątem poszczególnych produktów, bo każda zmiana genetyczna oznacza co innego. Każda zmiana jest jakościowo inna. Inne walory ekonomiczne, środowiskowe i zdrowotne będą miały zmodyfikowane winogronka bez pestek, a inne kukurydza odporna na pestycydy. Jeden gatunek pszenicy może okazać się ratunkiem, dla rolnictwa w klimacie surowym, a inny może wywołać degradację środowiska. Jedna zmiana genetyczna w produkcie może wywołać u człowieka zmiany nowotworowe, a inna może je hamować, a nawet leczyć. Podobnie jak z roślinami niemodyfikowanymi, albo - albo.

Przodownikiem w genetycznie zmodyfikowanej żywności są Stany Zjednoczone. Zaraz za nimi mamy Argentynę, Brazylię, Kanadę, Chiny, Indie i inne. W Ameryce Północnej ponad połowa produktów sprzedawanych w sklepie zawiera w sobie GMO (chociażby majonez doprawiany olejem rzepakowym, czy niewinna tabliczka czekolady zawierająca lecytynę na bazie soi). Co więcej, znalezienie domu, w którym zupełnie nie ma GMO, jest nie lada wyzwaniem. Naturalnie rośnie już bezkofeinowa kawa, czy pomidory w słonej glebie. Rolnicy w Ugandzie nie mogą doczekać się swoich genetycznie zmodyfikowanych bananów odpornych na bakterie, które do tej pory niszczyły całkowicie ich zbiory i wywoływały skażenie gleby.

Ja GMO jadłam (świadomość przyszła post factum). Czy mi zaszkodziła? W moim odczuciu ani trochę. Wydaje mi się, że strach rozsiewany w mediach więcej wyrządził mi krzywdy niż te pomidorki. Na świecie do tej pory spożyto ponad bilion posiłków zawierających produkty GMO. Co więcej, podejrzewam, że każdy kto choć kiedyś zapuścił się w kraje produkujące tę żywność, również ją skosztował, gdyż odróżnienie GMO od zwykłej żywności bez laboratorium jest niemożliwe.

W Polsce dużo wątpliwości budzi to, że informacja o GMO nie będzie podawana w składzie gotowych produktów. Przyznaję, że do niedawna też podchodziłam do tego emocjonalnie. Ale biorąc pod uwagę takie obawy i niechęć klientów do GMO, wielu producentów produkuje żywność w sposób tradycyjny i sprzedaje ją oznakowaną tak, że wyróżnia się ona od pozostałej, podkreślając, że jest to żywność niemodyfikowana. Tak samo jak zachęcają nas sprzedając produkty z oznaczeniami „bez konserwantów ” , „bez barwników”, czy „bez hormonów i antybiotyków”.

Ciekawe jest to, że ludzie, którzy najgłośniej krzyczą przeciwko GMO, to ci, których stać na lepsze jedzenie. A dobrze jest, gdy biedni ludzie mają możliwość kupić tańsze zboża, czy warzywa.

GMO to nie taki diabeł straszny. Szczerze mówiąc, dużo bardziej obawiam się sztucznych dodatków do żywności, olejów roślinnych, czy wysoko przetworzonych dań, niż samego GMO.




14 komentarzy:

  1. Problemem staje się niestety to że te rośliny w sporej części modyfikuje się pod odporność na pestycydy i herbicydy. Rosną lepiej dlatego że nie mają szkodników i nie muszą konkurować z chwastami. Ponadto wątpię czy zaistniałaby kiedykolwiek sytuacja że krzyżuje się kukurydza z jakimś zwierzęciem(sztandarowy przykład skorpiona nie wiem czy jest prawdziwy).
    Kolejnym problemem jest monopol jednej(kilku?) firm powodujący że nasiona trzeba kupować od nich.
    Jeszcze jeden - gatunki odporniejsze będą wypierać te słabsze, ale w przypadku gdy szlag trafi te odporne to szlag trafia wszystko bo tylko odporne zostały. Bioróżnorodność zostaje ograniczona.

    Ja nie jestem jakoś super na nie ale obowiązek oznakowania powinien zostać nałożony. I nie może wystąpić sytuacja że firma matka wykrywa w uprawach jakiegoś rolnika swoje rośliny i go pozywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem gdzie widzisz problem. Przecież np. kukurydza GMO nie konkuruje ze zwykłą kukurydzą (rolnik nie będzie na jednym polu zasiewał i jednej, i drugiej, i czekał co wyjdzie), tylko z chwastami. I to, że z nimi wygrywa jest dobre.
      Wyobraź sobie, że zwykła kukurydza to Robin, który może być pokonany przez chwasta Jokera, a Joker może być pokonany tylko przez genetycznie zmodyfikowanego Batmana. Czy to znaczy, że Batman jest szkodnikiem? Nie, to Joker jest tu tym złym. To nie Batman jest zagrożeniem dla Robina, tylko Joker.
      Rośliny GMO lepiej znoszą szkodniki, ale to nie znaczy, że same są szkodnikami.

      Usuń
    2. Istnieje prawdopodobieństwo pojawienia się roślin z jednej uprawy, w uprawie drugiej. Szczególnie jak rosną obok siebie.
      Jedna korporacja kontroluje(za wiki) 70-100% rynku ziarna GM - na podstawie wydumanego prawa patentowego.
      I po raz wtóry - te rośliny nie są odporne na szkodniki. One są odporne na środki zabijające szkodniki(de facto jeden środek - produkowany przez tą samą firmę). Łyknij sobie RoundUpu - bardzo zdrowy... W dodatku zalega w glebie bo nie jest biodegradowalny. Może niszczyć sąsiednie uprawy. Zwierzęta zabija bardzo szybko.

      Usuń
    3. Po pierwsze: "Istnieje prawdopodobieństwo pojawienia się roślin z jednej uprawy, w uprawie drugiej." Dlatego stosują strefy buforowe. W niektórych przypadkach to są kilometry.
      Po drugie: "I po raz wtóry - te rośliny nie są odporne na szkodniki." Mówisz o konkretnym gatunku i konkretnym producencie. Spójrz na problem szerzej. Jest np. dobrze zapowiadający się ryż odporny na szkodniki chodowany w Chinach. To że jedna firma wypuszcza dziadostwo i dopuszcza się nadużyć nie znaczy, że całe GMO jest złe.
      Krzychu

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że ten artykuł napisał ktoś zupełnie inny niż poprzednie. Czytając Twojego bloga zawsze byłem pod wrażeniem merytorycznego podejścia, doboru argumentów itd. W przypadku powyższego artykułu jednak wygląda on jak pisany na kolanie bez jakiegokolwiek rozeznania. Jestem przeciwnikiem GMO i kiedy zauważyłem, że chcesz tego GMO bronić pomyślałem że masz pewnie solidną porcję dobrych argumentów i być może mnie przekonasz - a tu niespodzianka - cała Twoja argumentacja sprowadza się do "nie bo nie". Co więcej widzę, że lekce sobie ważysz ludzi, którzy mają odmienne od Ciebie zdanie w tym temacie. Mam wrażenie, że uważasz przeciwników GMO za jakiś eko-oszołomów, którzy nie wiedzą przeciwko czemu protestują. Oni (przeciwnicy GMO) naprawde mają bardzo konkretne argumenty (nie zamierzam teraz przytaczać tych kluczowych).
    Artykuł ten nadwyrężył mocno obraz Twojej osoby jaki wyrobiłem sobie na podstawie poprzednich artykułow - co, nie ukrywam, mnie bardzo rozczarowało.

    MAC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie calkowicie z ta opinia. Jestem przeciwnikiem GMO i takie argumenty do mnie nie przemawiaja.

      Usuń
  3. MAC, jesteć hipokrytą, skoro narzekasz na brak argumentów, a sam piszesz : "Oni (przeciwnicy GMO) naprawde mają bardzo konkretne argumenty (nie zamierzam teraz przytaczać tych kluczowych).". Ja do tej pory ze strony zielonych nie słyszałem żadnego konkretnego argumentu. Wprost przeciwnie - ich argumenty są bardzo niekonkretne i generalizują problem.
    Myślę też, że nie zrozumiałeś tego artykułu. Według mnie autorka nie broni GMO, jak piszesz, ale sprzeciwia się właśnie tej generalizacji. I wbrew temu co mówisz uzasadnia to bardzo konkretnym argumentem, że nie należy wszystkich produktów GMO wsadzać do jednego wora. Wyobraź sobie, że zieloni nagle zaczynają protestować przeciwko sprzedaży grzybów i straszą badaniami przeprowadzanymi na tylko jednym (albo kilku) z nich - muchomorze sromotnikowym.
    Sam jestem bardzo sceptyczny jeśli chodzi o GMO, ale też nie mam zamiaru dawać się zastraszać plotkom rozsiewanym przez ekoterrorystów.
    Nie bronię GMO. Bronię zdrowego rozsądku i uważam, że ten artykuł jest bardzo rozsądny i wyważony, w przeciwieństwie do większości artykułów na temat GMO.

    Pozdrawiam Autorkę i winszuję trzeźwego spojrzenia na problem mimo wszechogarniającej eko-hysterii.

    Kokosz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bylo moim zamiarem odpowiadanie na treść artykułu, a jedynie wyrażenie swojej opinii o nim..
      Gdybym dysponował większą ilością czasu pewnie wdałbym się w głębszą dyskusję. Moje zdanie na temat GMO jest dość mocno ugruntowane (i to nie przez przekaz telewizyjny "eko-histeryków") dlatego spodziewałem się solidnej argumentacji ze strony autorki - dlatego zawiodłem się na artykule. Pozatym zapewne autorka włożyła znacznie więcej czasu w swój artykuł niż ja w swój skromny komentarz.
      Dlatego wypraszam sobie wyzywania mnie od hipokrytów, bo wg mnie lekceważenie problemu GMO (w stylu "jadłem i nic mi sie nie stało") to jest dopiero hipokryzja..

      Mimo wszystko pozdrawiam Autorkę i Kokosza i życzę miłego dnia,
      MAC

      Ps. Osobną sprawą jest, ze wprost nie znoszę wrzucania wszystkich przeciwników danego spojrzenia na sprawę (np. przeciwników GMO ale nie tylko) do jednego wora z etykietą "eko-histeryk". To brzydki zabieg, który bardzo utrudnia dyskusję i z góry przenosi ją w sferę pyskówek.

      Usuń
  4. Ja tylko wtrącę - rzepak używany do wyrobu oleju nie jest genetycznie modyfikowany. Owszem, jest to odmiana ulepszona, ale za pomocą krzyżówki, nie ma mowy tutaj o modyfikacji genów. Więcej tutaj: http://pokochajolejrzepakowy.pl/slowniczek/rzepak-podwojnie-ulepszony/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzepak jak napisałam powyżej jest modyfikowany genetycznie w Ameryce Północnej. Od 2005 roku w USA, a od 2009 roku w Kanadzie genetycznie zmodyfikowany rzepak stanowi blisko 90% uprawy.

      Usuń
  5. Ano w USA ponad połowa produktów to GMO, widziałeś jak wygląda statystyczny Amerykanin? Problem polega na tym że o szkodliwości GMO możemy się dowiedzieć po 20-30 latach a może więcej tylko wtedy może nie być już odwrotu. Pooglądaj sobie filmiki o Monsanto a potem napisz porządny artykuł - poprzednie naprawdę były dobre. Nawiązując do GMO, problem polega na tym że oni dużo więcej modyfikują niż tylko odporność na środki owadobójcze czy inne, między innymi aktywują tzw. gen killer czyli raz posiejesz i z tego co zbierzesz już nić ci nie urodzi, po wyparciu "starych" roślin jednym pociągnięciem pióra będą mogli zagłodzić całe kraje - wystarczy że nie sprzedadzą im ziarna na następny zasiew. Po drugie na przykładzie Ameryki Południowej wiemy w jaki sposób pozbywają się rolników którzy nie zasiewają ich nasionami - np. postępowi rolnicy opryskują swe pola samolotami a że całkiem przypadkowo poleci trochę na sąsiada niepostępowego to co tam, więcej w słynnym filmie o monsanto dostępne na yuotubie.

    Rob

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Ano w USA ponad połowa produktów to GMO, widziałeś jak wygląda statystyczny Amerykanin?” Co to za argument??? Genetycznie zmodyfikowane zboża są nie tylko w USA. Są w Brazylii (19% światowej produkcji), Argentynie (15%), Kanadzie, Indiach, Chinach. Widziałeś jak wygląda statystyczny Brazylijczyk, czy Chińczyk?
      I ponownie czepiasz się jednej korporacji, która dopuszcza się nadużyć.
      A co ze złotym ryżem, który wzbogacony jest beta karotenem, by zapobiec awitaminozie u biednych? A co z bananami z Ugandy, które ratują gatunek i które rolnicy popierają?
      W Chinach GMO jest komercyjnie dostępne od 1992 roku. To masz już swoje 20 lat.
      Pokazujesz klasyczny przypadek, gdzie ktoś ogląda udramatyczniony filmik, a potem zakłada klapki na oczy.
      Czy w tym artykule broniono Monsato? Nie. Czy wyrażono bezwzględne poparcie dla GMO? Nie.
      Tak jak napisała. Na GMO trzeba patrzeć pod kątem konkretnych produktów i producentów. Może przeczytaj sobie jeszcze ze trzy razy. Tym razem ze zrozumieniem.
      Krzychu

      Usuń
    2. Jedna trzecia Amerykanów to kolorowi, czy to też wina GMO?

      Jakiś czas temu oglądałem film o GMO (chyba właśnie ten o Monsanto, ale nie pamiętam dokładnie, a na pewno nie mam zamiaru go oglądać drugi raz) Można go odłożyć na tę samą półkę, co "Niewygodna prawda". Wnoszenie na jego podstawie o wpływie GMO na człowieka nie ma nic wspólnego z nauką.

      Po pierwsze badanie dotyczyło tylko jednego gatunku roślin GMO. Zatem nawet jeśliby wykazano jego szkodliwość dla człowieka ponad wszelką wątpliwość, to nie mówi to nic o innych produktach GMO. To co Ty robisz to daleko posunięta generalizacja.

      Po drugie badanie przeprowadzono na myszach (albo szczurach), które są świetnym analogiem człowieka w laboratorium, ale tylko, gdy bada się wpływ substancji podawanych bezpośrednio do systemu - dożylnie, podskórnie itp., ale nie wpływ substancji podawanych doustnie. O ile bowiem nasze mięśnie, układ nerwowy itd. są zbudowane z niemal identycznych tkanek co mysie, o tyle układ pokarmowy gryzonia jest zupełnie różny i działa zupełnie inaczej od układu pokarmowego człowieka. Myszy pochorowałyby się też od cielęciny (czy przestałbyś wówczas jeść cielęcinę?), natomiast tryskałyby zdrowiem na pełnej diecie zbożowej, która dla człowieka jest w najlepszym razie niepełna, a być może, jak czytałem tu jakiś czas temu, wręcz niezdrowa.

      To tylko dwa z wielu błędów w tym "dokumencie naukowym".

      Staraszenie ludzi tym i podobnymi filmami jest jak straszenie akwarystów filmem "Szczęki".

      "jednym pociągnięciem pióra będą mogli zagłodzić całe kraje" - myślisz, że obecnie nie mogą tego zrobić? Naiwne, ale i piękne.
      Kokosz

      Usuń
  6. Krzychu a wiesz ile kilogramów tego ryżu z beta karotenem trzeba zjeść żeby pokryć dzienne zapotrzebowanie (beri-beri)?
    GMO to nie tylko modyfikowana żywność, ale i pestycydy i herbicydy głownie Roundup i jego główny składni Glifosat.
    Nie wiem czy zwolennicy takich upraw wiedzą jaka jest różnica miedzy glebą martwą a żywą i jakie gleba ma znaczenie w jakości żywności która z niej wyrasta.
    Inna rzecz to nawozy sztuczne i to że zubażają glebe i zakłócają wchłanianie pierwiastków śladowych przez rośliny.
    Nie wiem czy słyszeliście o badaniach Seraliniego www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0278691512008149
    Jak ktoś myśli o głodzie ta świecie to polecam oglądniecie filmu "Jedz nim zgnije"
    oraz jak Bank Światowy pomaga, i jak kończy się pomoc tego banku dla kraju który ją otrzymał

    OU

    OdpowiedzUsuń