Zastanawialiście się kiedyś, skąd się wziął ten schemacik? Bo mnie powszechne „naukowcy opracowali” nie wystarcza. Jacy naukowcy? Kiedy? I gdzie?
Zaczęłam szukać w księgarni,
bibliotece i internecine, w kraju i za granicą. I świat mój stanął do góry
nogami! Okazało się, że piramid zdrowia jest tyle co grzybów po deszczu! Co kraj to obyczaj. Poczułam się trochę oszukana... To tak jakby matematyczka pokazywała mi jedną
ścianę ostrosłupa i mówiła tylko o widocznym trójkącie, uznając że obraz 3d
namiesza mi tylko w głowie.
I coś w tym jest... bo jak wytłumaczyć
dziecku, że w tej piramidzie trochę jest polityki...
A wszystko zaczęło się u naszych
sąsiadów z północy. Pierwszy schemat piramidy żywienia opracowano w Szwecji w
1972. Ponieważ żywność wtedy była droga, Socialstyrelsen (taki szwdzki instytut
żywienia) postanowił rozpromować ideę "podstawowej żywności" zarówno
taniej jak i pożywnej. Autorką pierwowzoru była pani Anna Britt Agnsater. Zaprezentowała
ona tort podzielony na siedem części:
1 - warzywa liściaste,
zielone i żółte
2 - owoce cytrusowe,
pomidory i kapusty
3 - ziemniaki i
pozostałe warzywa i owoce
4 - mleko, sery
5 - mięso, drób, ryby,
jajka, fasole
6 - produkty mączne
7 - masło i margaryny.
Pomysł nie do końca się
spodobał, bo choć ludzie wiedzieli teraz co jeść, nikt nie wiedział ile czego. Pani
Ania była na dobrym tropie...
Dwadzieścia lat później...
i tu niespodzianka... zabrało się za to Amerykańskie Ministerstwo Rolnictwa
(USDA) i zaprezentowało schemat w kształcie jaki zanmy dziś – piramidy.
Piramida składała się z kilku poziomów, którym odpowiadały konkretne rodzaje
produktów. U podstawy były produkty, które należało spożywać w największej
ilości, u szczytu zaś te których należy unikać, bądź jeść bardzo mało.
I tak podstawę stanowiły
chleb, płatki, ryż i makarony. Następny poziom dzieliły warzywa z owocami. Kolejny
poziom stanowiły mleko, jogurt, ser oraz mięso, drób, ryby, fasole, jaja i
orzechy, a na szczycie były tłyszcze, oliwy i słodycze.
Warto tu podkreślić, że
właśnie ta piramida została przyjęta przez Polski Instytut Żywności i Żywienia.
Uwagę przykuwał masywny
poziom u podstawy należący do zbóż i zepchnięcie mięsa i drobiu „na bok”. Jakże
mogłoby być inaczej, skoro projektuje i aktualizuje samo ministerstwo
rolnictwa? Kiedy występuje konflit interesów, nie trudno o kontrowersje. W
interesie rządu nigdy nie leżało duże spożywanie mięsa przez obywateli. Zboże choć mniej wartościowe od mięsa, w produkcji jest tańsze, szybsze, wydajniejsze i bardziej ekologiczne. Weźmy
na przykład wołowinę. Wyprodukowanie 1kg zużywa około 12-14 kg zboża i soi oraz
50tys. litrów wody, a na jednym akrze można uzyskać jej tylko 112kg. Przemysłowa produkcja mięsa nie tylko wyjaławia tereny, ale również pochłania ogromne ilości energii, a co za tym idzie wzrasta zapotrzebowanie na ropę naftową. Przemilczano fakt, że zboże jest u czlowieka jednym z alergenów pokarmowych, a spożywane w dużych ilościach przyczynia się do otyłości i rozwoju nowotworów.
Producenci mięsa i nabiału zaczęli skarżyć się, że piramida robiła im zły marketing. Nie byli szczęśliwi również producenci olejów i margaryn. Bo przecież teraz być na szczycie, to wcale nie jest fajnie. Ludzie zaczęli omijać ich stoiska szerokim łukiem. Prawdopodobnie dlatego, w 2005 roku USDA
zdecydowało się na małą przeróbkę. I tak powstała „Moja Piramida”. Poziomy
zastąpiono odwróconym do góry nogami wachlarzem, a na boku dodano ludzika
wspinającego się na schodki. Najbardziej skorzystał na tym nabiał, gdyż zyskał pasek w intensywnym niebieskim kolorze, większy niż warzywa. Reszta nadal kręciła nosem.
I tak w 2011 roku USDA zakończyło żywot piramidy w Ameryce i wprowadziło „Mój talerz”.
Dziś 50% należy do zbóż
i protein, a drugie 50% do warzyw i owoców. Nabiał dostał swój osobny spodeczek
na boku. O tłuszczach i słodyczach cicho sza!
Piramida “Made in USA” poddawana
była wielokrotnie różnej kosmetyce przez różne instytucje, różnych krajów. Choć
wersji jest mnóstwo, jedno mają wspólne. Kształtują wyobrażenie o zdrowym stylu
odżywiania, wpływają na wybory konsumentów i tym samym regulują rynek. Niech
nie dziwi nikogo, że producenci dołożą wszelkich starań, by wywalczyć sobie
dobrą pozycję. Przecież jest to najlepsza reklama w szkole, szpitalu, prasie, czy telewizji, a do tego w 100% popierana
przez rządy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz