Chemiczna nierównowaga w mózgu to termin bardzo często używany przez psychiatrów, media, poradniki psychologiczne, czy też strony oferujące zagubionym ludziom porady medyczne. Zadałam sobie dwa pytania. Skąd wziął się termin „chemiczna nierównowaga w mózgu”? I czy można zrobić sobie na to test? Taki
na przykład jak na cukrzycę czy anemię.
Okazuje się, że termin ten pojawił się wraz z opublikowaniem przez amerykańskiego psychiatrę Josepha Schildkrauta katecholaminowej hipotezy chorób afektywnych. Joseph Jacob Schildkraut urodził się w 1934 roku w Brooklynie. Od młodości interesował się chemią i filozofią, ale dopiero na Harvardzie odkrył swoje prawdziwe powołanie - psychiatrię. W tym czasie farmakologia (szczególnie jeżeli chodzi o leki psychotropowe) była w powijakach. Głównymi metodami leczenia pacjentów w szpitalach psychiatrycznych były psychoanaliza (czyli głównie pogadanki) oraz elektrowstrząsy. I tak Schildkraut po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w Massachusetts Mental Health Center. Początkowo młody psychiatra próbował psychoanalizy. Niestety, jak sam po latach przyznał, choć bardzo się starał, nie osiągał zadowalających rezultatów. Nie potrafił jak jego koledzy po fachu samą psychoanalizą sprawić, by jego pacjenci poczuli się lepiej, a terapia eletrowstrząsami wydawała się być za bardzo drastyczna. Schildkraut postanowił więc spróbować zupełnie innego podejścia. Sięgnął po pierwsze leki psychotropowe. Ku swojej uciesze wreszcie zaobserwował u pacjentów zmiany. W jego odczuciu mieli się oni lepiej. I tu zaczęła działać jego wyobraźnia. Doszedł do wniosku, że leki muszą wywoływać jakiś biochemiczny proces. Efektem jego przemyśleń i obserwacji była wspomniana katecholaminowa hipoteza chorób afektywnych, w której za przyczynę stanów maniakalnych podał nadmiar neuroprzekaźników katecholaminowych (dopaminy i noradrenaliny), zaś za przyczynę depresji ich niedobór.
I tak powstało przypuszczenie, że zakłócona równowaga chemiczna w mózgu jest przyczyną chorób psychicznych. Przypuszczenie, które większość ludzi przyjęło bezkrytycznie za prawdziwe. Przypuszczenie, które z radością podchwyciły firmy farmaceutyczne. Przypuszczenie, które otworzyło rynek leków nasennych, przeciwlękowych, przeciwdepresyjnych, psychostymulujących, leków normotymicznych i neuroleptycznych. Wszystkich mających na celu jedno – przywrócenie równowagi chemicznej mózgu.
I tak powstało przypuszczenie, że zakłócona równowaga chemiczna w mózgu jest przyczyną chorób psychicznych. Przypuszczenie, które większość ludzi przyjęło bezkrytycznie za prawdziwe. Przypuszczenie, które z radością podchwyciły firmy farmaceutyczne. Przypuszczenie, które otworzyło rynek leków nasennych, przeciwlękowych, przeciwdepresyjnych, psychostymulujących, leków normotymicznych i neuroleptycznych. Wszystkich mających na celu jedno – przywrócenie równowagi chemicznej mózgu.
Załóżmy na chwilę, że jest coś takiego jak chemiczna nierównowaga w mózgu. Jak więc możemy sprawdzić, czy ktoś ma zaburzoną równowagę dopaminy lub serotoniny w mózgu?
Może pobrać takiej osobie krew? Nie, przecież jest to bez sensu, ponieważ neuroprzekaźniki nie mogą przekroczyć bariery krew-mózg. (Tak na marginesie wiele portali podających się za medyczne popełnia gafę twierdząc, że nierównowaga chemiczna w mózgu odzwierciedlana jest w badaniu krwi.)
No to może pobrać mocz? A owszem, można zbadać poziom dopaminy, czy serotoniny w moczu. Tyle tylko, że wcale nie muszą one być odzwierciedleniem stanu chemicznego w mózgu. Dopamina jest wytwarzana w rdzeniu nadnerczy. Jak się dowiedziałam z dziennika Open Access Journal of Urology (Neurotransmitter Testing of the Urine), dopamina i serotonina obecne w moczu w dużym stopniu są świeżo co wyprodukowane przez nadnercza, dlatego diagnozowanie nierównowagi chemicznej na tej podstawie jest zupełnie niewiarygodne. Co więcej, są produkty spożywcze oraz dodatki do żywności, które sprzyjają, bądź przeszkadzają w produkcji tych neuroprzekaźników (czyli sama dieta ma wpływ na chemiczny stan organizmu).
Prawda jest taka, że nie ma żadnego testu laboratoryjnego, który potwierdziłby istnienie nierównowagi chemicznej w mózgu. A co za tym idzie nie istnieje żadna norma. Dla porównania w cukrzycy, która jest chorobą wynikającą z nierównowagi chemicznej w organizmie, można łatwo zbadać poziom cukru przed zastrzykiem z insuliny.
Biopsychiatrzy oraz koncerny farmaceutyczne zbudowały mit. Mit, w który wierzy ogromna liczba osób. Co zyskali na tym psychiatrzy? Ano powstała teoria, która dodaje profesji nie tylko powagi, ale i naukowego wydźwięku. Co zyskały na tym koncerny farmaceutyczne? Otwarty rynek dla leków psychotropowych. Wreszcie ktoś wymyślił do ich pigułki chorobę.
Schildkraut podawał swoim pacjentom leki psychotropowe „na ślepo”. Miał w rękach substancje, o których niewiele wiedział, a które testował na ludziach. Były to m.in.: halucynogenna imipramina, zaburzające świadomość trójcykliczne leki przeciwdepresyjne oraz tak zwany "lek ostatniej szansy" - fenelzyna, która wywołuje nieodwracalne zmiany w mózgu. Schildkraut poruszał się jak po polu minowym. Ostrożnie. Dawki, które podawał były niewielkie (rzędu 50mg substancji), rozciągnięte bardzo w czasie.
Współczesna psychiatria robi to samo. Porusza się po ciemku. Dziś niestety idzie się na skróty. Chcąc osiągać szybsze efekty, dopuszcza się większe dawki substancji, o których działaniu tak naprawdę niewiele wiadomo. Substancje psychoaktywne bez trudu przenikają przez barierę krew-mózg i to właśnie one zmieniają chemiczny stan w mózgu. Czy przywracają równowagę, czy zakłócają ją? Nikt tego nie wie.
Obserwuje się zaś ich efekt stymulujący, euforyzujący, rozluźniający lub halucynogenny, który jest bardzo uzależniający dla mózgu. Do tego dochodzi fakt, że leki takie przyjmuje się przez długi czas, a co za tym idzie rozwija się tolerancja na daną substancję. Istnieje nawet tak zwany zespół odstawienny, pojawiający się po odstawieniu leku lub zmniejszeniu dawki. Objawia się on wystąpieniem zaburzeń emocjonalnych, bezsenności, niepokoju, zaburzeń żołądkowo-jelitowych (w tym nudności, wymiotów, biegunki) i tak dalej, i tak dalej. I nie mówię tu o silnych psychotropach. Efekt ten wywołują nawet tabletki uspokajające czy nasenne.
A przecież tak wiele można zmienić właściwą dietą (niedobór witamin i minerałów, chemiczne dodatki do żywności czy nawet alergeny pokarmowe wpływają na zmienność nastrojów człowieka), właściwą diagnozą medyczną (wiele niewłaściwie zdiagnozowanych lub przeoczonych chorób ma wpływ na psychikę człowieka), sportem czy nawet hobby (najlepszymi sposobami na polepszenie nastroju, czy relaks). Mimo to dziś mamy pigułkę praktycznie na wszystko. Denerwujesz się? Weź pigułkę. Nie możesz spać? Weź pigułkę. Masz czarne myśli? Weź pigułkę. Wszystko to za sprawą hipotezy, której nigdy nie poparto żadnymi dowodami.