sobota, 4 sierpnia 2012

Na kozetce

38,2% ludności Europy, czyli około 164,8 milionów osób cierpi na zaburzenia psychiczne, tak wynika z raportu ECNP (European College of Neuropsychopharmacology) oraz EBC (European Brain Council) opublikowanego w 2011 roku. Polskie Ministerstwo Zdrowia obserwuje stały wzrost liczby pacjentów zgłaszających się po poradę psychiatryczną. Prezes INS (International Neuropsychopharmacological Society) Hans Jϋrgen Mӧller stwierdził, że są to po prostu choroby cywilizacyjne. „Im wyższy poziom rozwoju społeczeństw, tym jest ich więcej. Są konsekwencją stylu życia coraz ostrzejszej rywalizacji w pracy, zmian ról społecznych.” 

Trudno jest mi zgodzić się z tym. Nie sądzę, aby człowiek współczesny był bardziej zestresowany niż ten w starożytności, czy średniowieczu. Według mnie choroby psychiczne, depresje, niepokoje i lęki są tak stare jak ludzkość. Nie jest ich więcej. Po prostu urosła specjalizacja zwana psychiatrią. 

Współczesne metody diagnozowania psychiatrycznego obejmują głównie wywiad z pacjentem. Psychiatra Adam Bilikiewicz, redaktor naczelny „Psychiatrii Polskiej” opublikował wzór kwestionariusza, pomagającego w rozpoznaniu. Obejmuje on pytania o zawód, miejsce zamieszkania i pracy, stan cywilny, dane rodzinne (w tym choroby, wiek rodziców przy urodzeniu chorego, informacje na temat rodzeństwa), środowisko, z ktorego pacjent pochodzi, zahaczy o lata dziecięce, wiek szkolny, okres młodzieńczy. Psychiatra wypyta nawet o pożycia małżeńskie i przestępczość w rodzinie. Krótko mówiąc rentgen mniej prześwietla. Często na podstawie samej pogawędki i obserwacji pacjenta stawiane jest rozpoznanie. 

Istnieją oficjalne kryteria diagnostyczne pomagające psychiatrom w postawieniu diagnozy. Są to DSM (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders) Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz ICD (International Statistical Classification of Diseases and Related Health Problems) Światowej Organizacji Zdrowia. 

Pierwszą próbę klasyfikacji chorób psychicznych podjął niemiecki psychiatra Emil Kraepelin w 1883 roku. Choć klasyfikacja Kraepelina od początku spotkała się z silną krytyką (uznano ją za zbyt uproszczoną), wzorowali się na niej amerykańscy psychiatrzy. Pierwszym podręcznikiem opublikowanym w USA w 1952 roku przez Amerykańskie Towarzystwo Psychitryczne (ATP) był tzw. DSM-I. Na 130 stronach opisano 106 zaburzeń psychicznych. Kolejny podręcznik – DSM-II (1968) wymieniał już 182 zaburzenia. DSM-III (1980) urósł do 494 stron i 265 rozpoznań. 

Obecnie obowiązuje DSM-IV, który wymienia ponad 300 zaburzeń psychicznych, począwszy od zaburzeń nastroju, pozorowanych, seksulanych, przystosowania, osobowości, po schizofrenię, lęki i stany, które mogą być przedmiotem klinicznej uwagi. 

I tak Franek, który nie jarzy dodawania, ma dziś dyskalkulię. Marysia, która sadzi błędy jak rolnik buraki, ma dysortografię. Kobieta w ciąży, która wczoraj wcinała kwaszone ogórki, a dziś myśli tylko o ciastkach z kremem, jest bipolarna. Informatyk, który nażłopał się kawy i chodzi teraz na rzęsach ma „zaburzenie snu wywołane kofeiną”. Student, który jest nieśmiały i nie lubi przebywać w grupie, nie jest już odludkiem, tylko ma fobię społeczną. I tak każdy łatwo może wyjść z gabinetu psychiatry z niejedną zdiagnozowaną chorobą psychiczną. 

Pomyślałby ktoś, że za tym wszystkim kryje się masa badań naukowych i testów laboratoryjnych. Przecież psychiatria jest dziś specjalnością medyczną. W Polsce specjalizacja w zakresie psychiatrii trwa 5 lat! Nic bardziej mylnego. Każde wydanie klasyfikacji chorób psychiatrycznych opiera się na prostym głosowaniu. Bez laboratorium i bez białych myszek. 


Psychiatra dr. David Shaffer, uczestnik konferencji, mającej na celu opracowanie DSM określil to następująco: „Ludzie wykrzykują swoje opinie z każdej strony pokoju. Słyszy się tych co krzyczą najgłośniej. Przypomina to bardziej aukcję tytoniu niż prawdziwą konferencję.” 
A oto przykład, jak wiarygodny jest podręcznik psychiatryczny. W DSM-I homoseksualizm określono jako „socjopatyczne zaburzenie osobowości”. W DSM-II była to już „dewiacja seksualna”. Po naciskach politycznych i gwałtownych protestach aktywistów gejowskich (m.in. wtargnięcie na spotkanie ATP w San Francisco), homoseksualizm zniknął ze stron podręcznika DSM-III. Otworzyło to furtkę psychiatrze Richardowi Greenowi (współtwórcy DSM-IV) do forsowania usunięcia pedofili z listy chorób psychicznych. 

Jeżeli chodzi o taśmową produkcję chorób, nikt nie robi tego lepiej niż psychiatria. Przegłosowywane są nie tylko nazwy, ale i symptomy. 

Na koniec chcę wspomnieć eksperyment Davida Rosenhana, amerykańskiego psychologa. Rosenhan wysłał do rożnych szpitali w USA swoich zdrowych psychicznie studentów. Poinstrułował ich, aby w fazie diagnozowania medycznego oświadczyli, że słyszą wewnętrzne głosy, które wypowiadały słowa: „pusty” i „dziurawy”. Polecił, aby to były jedyne symptomy na jakie mają się skarżyć. Tak też uczynili. Wszystkich zakwalifikowano do leczenia szpitalnego. Diagnoza brzmiała schizofrenia oraz zaburzenia maniakalno-depresyjne. W czasie hospitalizacji studenci zachowywali się całkowicie normalnie. Żaden członek personelu szpitala nie zorientował się, że ma doczynienia ze zdrową psychicznie osobą. Studenci byli "zdemaskowani" jedynie przez pacjentów. Po zakończeniu eksperymentu psychiatrzy nie zgodzili się na wypuszczenia ze szpitali „pacjentów” przed oświadczeniem, że przyznają, iż są chorzy psychicznie.  

Po opublikowaniu wyników, dyrekcja jednego ze szpitali oświadczyła: "w naszej klinice coś takiego nie mogłoby mieć miejsca". Rosenhan odpowiedział wyzwaniem na pojedynek, obiecując, że w ciągu najbliższych trzech miesięcy podeśle swoich pseudopacjentów. Po trzech miesiącach dyrekcja szpitala z dumą ogłosiła, że spośród 193 nowych pacjentów, 41 było pseudopacjentami, a 42 podejrzanymi. "Dowcip" polegał na tym, że Rosenhan nie wysłał nikogo.

Rosenhan podsumował: „Oczywistym jest fakt, że nie potrafimy odróżnić zdrowych zmysłów od szaleństwa.”
I z tym się zgadzam.

7 komentarzy:

  1. Wspaniały artykuł - czegoś takiego szukałem od dłuższego czasu. Intuicyjnie byłem przekonany, że tak właśnie wygląda istota współczesnej psychiatrii jednak nie miałem czasu, by samemu przyjrzeć się sprawie. Dzięki wielkie za ten wpis a Staszkowi z Halinowa, że dodał Cię do swoich linków.

    pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komplement. Cieszę się, że moja praca została doceniona.

      Również pozdrawiam

      Usuń
  2. He he he. Dobre.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałem, że jestem normalny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy blog, będę tu zaglądał.
    SM

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy artykuł.
    Chyba będę zaglądać do Ciebie częściej. :)

    A tak swoją drogą: w mojej rodzinie często mówiło się, że psychiatrzy to tak naprawdę nie lekarze, bo jak można leczyć choroby związane z "niematerialną" warstwą człowieka?

    Pozdrawiam,
    iffie

    OdpowiedzUsuń