sobota, 14 lipca 2012

Chodź, opowiem ci bajeczkę, o tym że masz jeść bułeczkę

Dawno, dawno temu, ponad cztery miliony lat temu, pojawiła się pierwsza pierwotna forma człowieka. Był nim Australopitek - taki strasznie owłosiony kurdupelek, który mierzył mniej niż 1 metr wysokości. Biegał on sobie po prehistorycznym Afrykańskim lesie i wcinał to, co mógł znaleźć. Raz zjadł sobie listek, raz robaczka, a raz tłustą larwę zakąsił owocem. Jego mocne zęby, masywna szczęka i długaśne jelita były świetnie przystosowane do żucia i trawienia surowych, włóknistych roślin. I wszystko byłoby pięknie, gdyby klimat nie zaczął dawać Australopitkowi w kość pod koniec pliocenu. Zaczęło się osuszać i oziębiać. Spadek temperatury doprowadził do rozrostu sawanny kosztem gęstych lasów. Australopitek polegał tylko na dżungli i tym podpieczętował swój smutny los.

Naszczęście niektóre człekokształtne przystosowały sie do zmian środowiska wychodząc z lasu na sawannę. Pojawił się Homo Erectus, czyli  “małpolud wyprostowany”. Jak sama nazwa mówi, stanął na dwóch nogach, wyprostował się i tym zwiększył swoje pole widzenia ponad trawami. Na sawannie, było trudniej o warzywa i owoce, za to mięsa było pod dostatkiem. Trzeba było tylko sobie je upolować. A ponieważ Erectus ręce miał już wolne, mógł sobie pozwolić na używanie narzędzi. Stał się myśliwym. Małpolud polował na gady i małe ssaki. Był wszystkożerny. Pałaszował dzikie owoce, jajka, insekty, w zasadzie wszystko co mu wpadło w ręce. Ale przede wszystkim liczyło się mięso, tłuszcz i organy wewnętrzne zwierząt. Mięso nie tylko dostarczyło masę kalorii, energii i skladników odżywczych, przede wszystkim było łatwiejsze i szybsze do trawienia. Idealny budulec dla masy mięśniowej i mózgu. I tak Homo Erectus był wyższy, silniejszy i miał o 60% większą pojemność czaszki niż Australopitek. Większy mózg umożliwił rozwój inteligencji, a co za tym idzie lepsze narzędzia, lepsze techniki polowania oraz umiejętność rozniecania ognia. Homo Erectus nie tylko mógł przetrwać zimy, mógł także migrować.

Klimat zmieniał się jak chorągiewka na wietrze. Raz było ciepło, raz zimno, raz sucho, raz wilgotno. Przy każdej zmianie ginęły jedne gatunki, a na ich miejsce przychodziły nowe.

200 tysięcy lat temu pojawili się nasi najbliżsi, wymarli już krewni – Neandertalczyk i Homo Sapiens. Obaj polowali, choć różnymi technikami. Tym razem na duże zwierzęta takie jak bizon, mamut, mastodon, czy włochaty nosorożec. Wprawdzie duże ryzyko, ale za to jaki zysk! Gra warta była świeczki, szczególnie że dwie trzecie kalorii Homo Sapiens pochodziło od zwierząt. Póki klimat sprzyjał człowiek pierwotny żył jak pączek w maśle. Jedzenia było pod dostatkiem. A to udko mamuta, a to łopatka bizona, a to wątróbka niedźwiedzia. Do tego jajka, insekty, owoce, a nawet miód.


“Era wielkich ssaków” nie trwała wiecznie. I tym razem nastąpiły zmiany, zmiany, zmiany. Giganty zaczęły wymierać i na scenę wkroczyły małe zwierzęta. Dobre czasy dla praczłowieka się skończyły. Teraz trzeba było się nabiegać, namęczyć, napocić, żeby upolować małego jelonka. Tyle zachodu o nic. Przestało się to opłacać. Musiał istnieć lepszy sposób na napełnienie brzucha.

I tak pojawiło się rolnictwo. Ten sam klimat co wytępił duże zwierzęta, zaowocował w pszenicę, jęczmień, żyto i ryż. To co wyglądalo kiedyś nieciekawe i niejadalnie dla wielkich myśliwych nagle w świetle głodu nabrało innych braw. Trzeba było tylko opanować sztukę uprawy roli do mistrzostwa, pozbyć się szkodników i pleśni i przede wszystkim opracować sposób przyrządzania. Bo takie prosto z pola to przecież niejadalne. Jedno jest pewne nasi przodkowie mieli doskonałą motywację. I tak wymyślili placki chlebowe, a my do tego dodaliśmy pączki, słone paluszki i piwo.

O różnym czasie, w rożnych miejscach nastąpiła rewolucja rolnicza. 10 tysięcy lat p.n.e. pojawiła się w Azji i na bliskim wschodzie pszenica. Zaraz po niej jęczmień. 7 tysięcy p.n.e. udomowiono ryż w Chinach. 1000 lat p.n.e. żyto z chwastu pszenicy i jęczmienia zmieniło się w wartościowe zboże. 5000 lat p.n.e. rolnictwo było znane już na każdym kontynencie z wyjątkiem Australii.

Podstawą diety stały się zboża i kasze, które uzupełniano roślinami strączkowymi i warzywami. Przy tej samej masie, zboża dostarczały więcej kalorii niż mięso, które stało się produktem luksusowym. W średniowieczu obecne było na stołach elity. Mięso kosztowało czasem cztery razy tyle co chleb. Dopiero po wybuchu epidemii dżumy w Europie, zdziesiątkowaniu ludności, wzroście płac i zwiększeniu ilości pastwisk, mięso powróciło na stoły ludzi biedniejszych. 

Dziś człowiek ma dobry dostęp do mięs, a mimo to zboża stawia na pierwszym miejscu. Najlepszy budulec zepchnął na bok i zastąpił go produktem zawierającym substancje szkodliwe takie jak: gluten, kwas fitowy, lecytyny itp. I choć człowiek ma teraz jedzenia pod dostatkiem, to tak naprawdę głoduje, gdyż postawił na ilość, a nie na jakość kalorii. Ale to już inna bajka...

2 komentarze:

  1. Na blog trafiłem poprzez Krulpik'a ... Jestem bardzo podbudowany, że są jeszcze tacy, którzy zauważają pewne oczywistości jeśli chodzi odżywianie się... Ja sam co prawda "przejrzałem na oczy" pod koniec zeszłego roku i do tej pory zauważam same superlatywy po wprowadzeniu zmian ale najbardziej w tym wszystkim przerażające jest to, że wszyscy bezkrytycznie "łykają jak młode pelikany" to co im się przedstawia... Odnosi się to do niestety do wszystkiego...
    Pozdrawiam serdecznie
    Irek M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety masz rację. Ludzie łykają takie rzeczy z niewiedzy, naiwności a czasami po prostu z lenistwa. A co do artykułu. Ja na przykład czuję się dużo lepiej po tłustym kotlecie niż po pajdzie chleba.

      Usuń