Fale mózgowe to cykle aktywności bioelektrycznej mózgu. I tak
wyróżnia się: fale alfa (charakterystyczne dla stanu relaksu, odprężenia), fale
beta (związane ze zwykłą codzienną aktywnością, czy pracą umysłową), fale gamma
(towarzyszące funkcjom motorycznym organizmu), fale theta (występujące podczas
medytacji) oraz fale delta (czyli cykle aktywności mózgu w stanie najgłebszego
snu).
Fale alfa wykorzystuje się w technikach szybkiego uczenia. W tym stanie
zdolność do logicznego myślenia jest znacznie obniżona, włączony jest za to moduł zapamiętywania. Podczas oglądania telewizji obniża się aktywność mózgu,
który przechodzi ze stanu beta w stan alfa. Czujemy się wtedy odprężeni i
zrelaksowani. Im dłużej oglądamy, tym bardziej pogłębia się stan, w którym mózg jest
najbardziej podatny na sugestie. Chłoniemy wtedy obrazy i dźwięki jak gąbka wodę.
Ponieważ telewizja bardzo szybko zaczyna kojarzyć się z uczuciem odprężenia, zwieksza się chęć do oglądania, a co za tym idzie mózg powoli uzależnia się. W umyśle powstaje powiązanie bodźca z reakcją - włączenie odbiornika równa się przyjemność. I dlatego setki ludzi bezmyślnie wpatruje się w ekran. A telewizja to przecież bardzo potężne narzędzie indoktrynujące, czyli świadomie pozbawiające odbiorców wiedzy o kierunkach przeciwnych do promowanych, wykorzystywane szczególnie w polityce.
Ponieważ telewizja bardzo szybko zaczyna kojarzyć się z uczuciem odprężenia, zwieksza się chęć do oglądania, a co za tym idzie mózg powoli uzależnia się. W umyśle powstaje powiązanie bodźca z reakcją - włączenie odbiornika równa się przyjemność. I dlatego setki ludzi bezmyślnie wpatruje się w ekran. A telewizja to przecież bardzo potężne narzędzie indoktrynujące, czyli świadomie pozbawiające odbiorców wiedzy o kierunkach przeciwnych do promowanych, wykorzystywane szczególnie w polityce.
Potęgi obrazu dowiodła pierwsza debata telewizyjna przed
wyborami prezydenckimi w 1960 roku. Udział brali J.F. Kennedy i Richard Nixon.
Przed wystąpieniem Nixon odmówił makijażu, gdyż uznał to za niemęskie. W
efekcie na antenie wydawał sie nieogolony i zmęczony, a przy tym pocił się od
studyjnych świateł. Kennedy zaś dopiero co wrócił z wakacji. Makijaż podkreślił
jego świeżą opaleniznę przez co wydał się przystojniejszy. Garnitur dobrany w
odpowiednim kolorze sprawił, że był bardziej wyrazisty na ekranie, podczas gdy
biedaczysko Nixon zlewał się z tłem. Pośród widzów telewizji debatę wygrał
zdecydowanie Kennedy. Ci co słuchali radia, a co za tym idzie obraz nie
rozpraszał ich uwagi od słów wypowiadanych przez obu kandydatów, stwierdzili, że
niezaprzeczalnym zwycięzcą był Nixon. Pech chciał, że telewizja nabrała dużo
wiekszej popularności od radia. I tak Nixon startując z większą popularnością,
przegrał z Kennedym i telewizją.
Politycy dostrzegli wspaniały sposób na autopromocję przed
wyborami oraz wspaniały sposób na propagandę po wyborach.
Przykład z naszego podwórka... Do
dziś pamietam głośny Skandal w TVP, kiedy niedopuszczono jednego z polityków do udziału w programie Forum w telewizji publicznej. Jak to ładnie podsumowała redaktor Lichocka: „Wychodzę z
zalożenia i telewizja wychodzi z zalożenia, że to my zapraszamy gości, a nie
partie polityczne wysyłają do tego programu przedstawicieli.” Nistety pani Lichocka chyba zapomina, że tylko posiadając pełen obraz sytuacji, jesteśmy w stanie dokonać samodzielnej decyzji. Dlaczego to telewizja ma decydować o tym co Polak może zobaczyć, a czego nie? To tak jakbyście
poszli do sklepu, poprosili o owoc, a ekspedientka już zdecyduje, czy to bedzie
banan, czy truskwka. Jabłek wam nawet nie pokaże, tylko schowa pod ladą.
Magiczne działanie telewizji polega na tym, że ogladając
mamy tak nisko opuszczoną gardę, że nie kwestionujemy podawanych nam
informacji. Faworyzowane partie polityczne prezentują nam odmienne poglądy i
wyrażają różne stanowiska, ale jakby się przyjrzeć bliżej okazuje się, że
wszystkie posiadają ten sam kierunek myślenia. Telewizja jest jednym z najbardziej
usypiających naszą czujność mediów. Czy widząc premiera wygłaszającego orędzie,
czy też prezydenta składającego życzenia do narodu, pamięta ktokolwiek o tym, że za nimi stoi sztab ludzi zajmujących się doradztwem politycznym i kreowaniem wizerunku?
I tu nasuwają się pytania... Ilu wyborców zdecydowało zagłosować na daną partię
po obejrzeniu zmanipulowanej debaty politycznej, a ilu dlatego, że przeczytało
i zgadza się z jej programem wyborczym? Skoro Dziennik Telewizyjny był głównym
ośrodkiem propagandy władz PRL i PZPR, oddziaływującym na całe społeczeństwo,
czyim ośrodkiem są Wiadomości, a czyim Fakty?
Jedną z często używanych przez rządy sztuczek, jest
odwracanie uwagi obywateli od problemów istotnych. W tym celu robi się wszystko, aby wywołać w człowieku emocje. Najczęściej są to strach, gniew i
oburzenie. Wywołuje się na przykład lęki nagłaśnianiem kryzysów, na które nic
nie możemy poradzić, maskujac przy tym prawdziwe problemy. Jak tylko pojawi się
zarzut, że obecna ekipa rzadzaca zamiast spłacać dług publiczny, pogłębia go, w telewizji
nagłaśniane są tematy zastępcze. A to walka o krzyż, a to epidemia grypy, a to wprowadzenie
nowych regulacji do zawodów.
Do tego dochodzi kształtowanie moralności i światopoglądu poprzez
filmy. Dzisiejsze pokolenia są najbardziej od nich uzależnione. Bardzo wyrazistym przykładem jest kinematografia w czasie drugiej wojny światowej. Władze nazistowskich Niemiec szczególnie upodobały sobie kroniki filmowe, filmy dokumentalne oraz historyczne (przykładem jest Kolberg), mające niewiele wspólnego z rzeczywistością. Filmy wykorzystywano do rzeźbienia umysłu nie tylko samych Niemców, ale przede wszystkim ludności okupowanej. To z tego okresu pochodzi słynne hasło: "Tylko świnie siedzą w kinie!" rozpowszechniane przez polskich patriotów, protestujących przeciw ogłupianiu narodu. Próba bojkotu zakończyła się niepowodzeniem. Polaków i tak ciągnęło do kina, a liczba widzów sukcesywnie rosła, pomimo faktu, że filmy były bardzo antypolskie.
Zabawne, że każda władza nazywa swój materiał propagandowy - informacyjnym. I takim materiałem informacynym dla stalinizmu były Polskie Kroniki Filmowe.
Pamiętajmy, że filmy są współfinansowane z budżetowego wsparcia państwowych instytucji kultury. Państwo często wykorzystuje wyjątkowe wydarzenia do faworyzowania i lansowania pewnej wizj przeszłości. Próba znalezienia filmu historycznego, który faktycznie byłby rzetelnym przedstawieniem wydarzeń, to jak szukanie igły w stogu siana. Każdy współczesny reżyser pokazuje historię nie tylko subiektywnie, ale i tak, jak ma być ona pokazana. Przykładem są tu filmy Jerzego Hofmana, czy też Andrzeja Wajdy. I nic na to nie poradzimy. Pozostaje nam przyjąć wersję "na słowo" i mieć nadzieję, że jest w tym trochę prawdy lub zadać sobie trud próby poznania szerszego obrazu wydarzeń.
Inne gatunki takie jak dramaty wojenne, filmy obyczajowe czy nawet niewinne filmy przygodowe, mają za zadanie również kształtować nasz światopogląd. Szacuje się, że 20 minut wystarczy by mózg wprowadzić w błogi stan alfa. A jak już umysł otworzy się, następuje implementacja nowych wzorców zachowań. W filmie zawsze na przynetę daje się ludzkie historie. Przedstawia się bohatera, z którym większość widzów łatwo będzie się identyfikować.
Przykładem jest choćby Janosik - jeden z najsławniejszych karpackich rozbójników. Prawdziwemu Janosikowi było bliżej do egoisty niż społecznika. Napadał na kupców, plebanów, posłańcow pocztowych, głównie z myślą o sobie i swoich ludziach. Wspierali go lokalni możnowładcy, z którymi dzielił się łupami, a którzy w rewanżu wyciągali go z tarapatów. Jakże to inny obraz od tego z ekranu. Filmowy Janosik jest przystojnym jak Perepeczko, szczerym i prostym chłopakiem, który ograbia bogatych a rozdaje biednym. Wszyscy, których okrada, przedstawieni są w sposób karykaturalny. Z każdą sceną rośnie nasza sympatia do Janosika oraz pogarda i wstręt dla bogaczy. Łatwo zapomnieć, że kradzież jest czyś godnym potępienia.
I pewnie o tym zapomnieli Słowacy w swoich wyborach parlamentarnych. Dzisiejszy premier Słowacji - Robert Fico wykorzystał mitycznego Janosika dla swoich celów. Oficjalnie ogłosił go wzorem dla swojego rządu. Wystąpił przeciwko wszystkim tym, którzy nie podzielają jego poważania dla "legendy i symbolu słowackiego narodu". Postanowił w duchu Janosika "wprowadzać w życie elementy solidarności i sprawiedliwości społecznej". Niestety, rząd słowacki okazał się prawdziwym rozbójnikiem, gdyż zaczął bogacić się kosztem innych oraz zabierać i rozdawać nie swój majątek, odkładając przy tym na własne luksusowe życie i wielkie bogactwa.
Zabawne, że każda władza nazywa swój materiał propagandowy - informacyjnym. I takim materiałem informacynym dla stalinizmu były Polskie Kroniki Filmowe.
Pamiętajmy, że filmy są współfinansowane z budżetowego wsparcia państwowych instytucji kultury. Państwo często wykorzystuje wyjątkowe wydarzenia do faworyzowania i lansowania pewnej wizj przeszłości. Próba znalezienia filmu historycznego, który faktycznie byłby rzetelnym przedstawieniem wydarzeń, to jak szukanie igły w stogu siana. Każdy współczesny reżyser pokazuje historię nie tylko subiektywnie, ale i tak, jak ma być ona pokazana. Przykładem są tu filmy Jerzego Hofmana, czy też Andrzeja Wajdy. I nic na to nie poradzimy. Pozostaje nam przyjąć wersję "na słowo" i mieć nadzieję, że jest w tym trochę prawdy lub zadać sobie trud próby poznania szerszego obrazu wydarzeń.
Inne gatunki takie jak dramaty wojenne, filmy obyczajowe czy nawet niewinne filmy przygodowe, mają za zadanie również kształtować nasz światopogląd. Szacuje się, że 20 minut wystarczy by mózg wprowadzić w błogi stan alfa. A jak już umysł otworzy się, następuje implementacja nowych wzorców zachowań. W filmie zawsze na przynetę daje się ludzkie historie. Przedstawia się bohatera, z którym większość widzów łatwo będzie się identyfikować.
Przykładem jest choćby Janosik - jeden z najsławniejszych karpackich rozbójników. Prawdziwemu Janosikowi było bliżej do egoisty niż społecznika. Napadał na kupców, plebanów, posłańcow pocztowych, głównie z myślą o sobie i swoich ludziach. Wspierali go lokalni możnowładcy, z którymi dzielił się łupami, a którzy w rewanżu wyciągali go z tarapatów. Jakże to inny obraz od tego z ekranu. Filmowy Janosik jest przystojnym jak Perepeczko, szczerym i prostym chłopakiem, który ograbia bogatych a rozdaje biednym. Wszyscy, których okrada, przedstawieni są w sposób karykaturalny. Z każdą sceną rośnie nasza sympatia do Janosika oraz pogarda i wstręt dla bogaczy. Łatwo zapomnieć, że kradzież jest czyś godnym potępienia.
I pewnie o tym zapomnieli Słowacy w swoich wyborach parlamentarnych. Dzisiejszy premier Słowacji - Robert Fico wykorzystał mitycznego Janosika dla swoich celów. Oficjalnie ogłosił go wzorem dla swojego rządu. Wystąpił przeciwko wszystkim tym, którzy nie podzielają jego poważania dla "legendy i symbolu słowackiego narodu". Postanowił w duchu Janosika "wprowadzać w życie elementy solidarności i sprawiedliwości społecznej". Niestety, rząd słowacki okazał się prawdziwym rozbójnikiem, gdyż zaczął bogacić się kosztem innych oraz zabierać i rozdawać nie swój majątek, odkładając przy tym na własne luksusowe życie i wielkie bogactwa.
Ja pozbyłam się telewizora kilka lat temu. I dzięki temu
wiecej dostrzegam i bardziej krytycznie podchodze do nagłaśnianych w mediach
informacji. Dziś wiem, że czas wolny można spędzać dużo bardziej produktywnie.
A dla tych, którzy oglądają telewizję z nudów, przytoczę słowa Groucho Marxa: „Telewizja
jest bardzo pouczająca. Ilekroć ktoś włącza telewizor, idę do drugiego pokoju,
aby poczytać.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz