Najczęstsze pytanie, jakie dostaję brzmi: co jesz na śniadanie?
Ponieważ nie jem zbóż, kanapka na śniadanie, płatki, drożdżówki, czy kluski na mleku zupełnie nie wchodzą w grę. Moja dieta nie jest tylko bezglutenowa. Jest ona
praktycznie bezzbożowa (odstępstwem jest specjalnie przygotowany ryż i komosa
ryżowa, które spożywam rzadko).
Śniadanie jest najtrudniejsze. Z dwóch
przyczyn. Po pierwsze, wykluczenie zbóż ogranicza mi wiele możliwości. Po
drugie, zawsze rano czuję presję czasu, a wcześniejsze wstawanie nie zawsze się
sprawdza. Przygotowanie i zjedzenie śniadania nie może u mnie trwać dłużej niż kwadrans.
Ponieważ z doświadczenia wiem, jakim wyzwaniem jest dla osób z celiakią przygotowanie śniadania, które nie opiera się na żywności
przetworzonej produkowanej z mąk bezglutenowych, które są bombami skrobiowymi, postanowiłam napisać jakie śniadania jadłam w
zeszłym tygodniu.
Poniedziałek: Jajecznica na masełku z pomidorkiem.
Wtorek: Dwa banany z miodem, posypane cynamonem. Ten przepis na banana szybko przyjął się u moich przyjaciół.
Połączenie zdrowe i smaczne.
Środa: Sałatka ekspresowa. Wędzony łosoś z pokrojonym
pomidorem, awokado i cebulką, a do tego sól i pieprz. To właśnie dzięki tej sałatce
polubiłam awokado i dlatego zawsze jest ono na mojej liście zakupów.
Czwartek: Wytapainy na patelni wędzony boczek (bezglutenowy i bez
szkodliwych dodatków rzecz jasna). Choć brzmi to dla niektórych
strasznie, jest to jedno z moich ulubionych śniadań. Ogromną zaletą mojej diety
jest to, że nie muszę przejmować się kaloriami. Mam paletę produktów, których
mogę jeść ile dusza zapragnie, a moja linia jest zawsze zachowana. Ciekawym
jest również fakt, że w ciągu całego dnia nie chodzę głodna i nie tracę energii.
Piątek: Jajka sadzone ze szczypiorkiem i świeżym ogórkiem.
Sobota: Pierś kurczaka z masłem, żurawiną, solą,
pieprzem i majerankiem, upieczona dzień wcześniej (czasem jem ją samą
odsmażaną na maśle, czasem kroję na zimno do pomidora, czy ogórka i cebulki).
Niedziela: Babeczki
cynamonowe z jabłkiem (z mąki kokosowej, miodu, jabłka i cynamonu) również pieczone poprzedniego dnia.
Jeżeli chodzi o napoje to prawie codziennie piję wodę z cytryną. Pomysł ten podsunęła mi pani Maria, z którą pracuję. Jest ona po 60-ce, w świetnej formie i wygląda wspaniale. Często również piję herbatą zieloną słodzoną miodem (znam tylko jeden typ herbaty zielonej, która nie ma dla mnie posmaku ryby – japońska sen-cha). Długo zajęło mi zrozumienie, że jedna filiżanka dobrej herbaty jest lepsza i zdrowsza niż trzy zwykłej. Nie wiem, dlaczego nie lubię kawy. Próbowałam wiele razy i nigdy nie nauczyłam się jej pić.W weekendy natomiast raczę się świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy lub grejpfrutów.
Czasem zrobię również sałatkę warzywną, czy taką z
kurczaka i ananasa, która może siedzieć w lodowce przez kilka dni. Obie
świetnie sprawdzają się rano, gdy jestem w pośpiechu. Możliwości jest
wiele i według mnie nie wymagają one dużo pracy.